Jedynym prawdziwym wrogiem jest liberalizm – wywiad z Christianem Bouchet’em

cbouchet (cropped)

Christian Bouchet to niewątpliwe jeden z najbardziej znanych współczesnych narodowych rewolucjonistów we Francji. Współtwórca portalu VoxNR, wydawca, obecnie działacz Frontu Narodowego. Prezentujemy tłumaczenie obszernych fragmentów wywiadu, jakiego udzielił portalowi „Oskorei”.

Czy mógłby Pan przybliżyć Czytelników swoją osobę?

Z zawodu jestem nauczycielem. Pochodzę z rodziny, której zaangażowanie po „złej stronie” sięga okresu Rewolucji Francuskiej i powstania w Wandei. Naturalnym więc było, iż w 1969 roku znalazłem się w tym samym obozie politycznym, co moja rodzina. Tym co mnie w niej wyróżnia, z uwagi na jej bliskie związki z prądami rojalistycznymi i reakcyjnymi jest fakt, iż szybko zaangażowałem się w działalność ruchu narodowo-rewolucyjnego. Od początku wczesnych lat 70-tych byłem działaczem kolejnych formacji: Walka Ludu (Lutte de Peuple), Grupy Narodowo-Rewolucyjne (Groupes nationalistes révolutionnaires) Francoisa Duprata, Ruch Narodowo-Rewolucyjny (Mouvement nationaliste révolutionnaire). Początkowo byłem zwykłym aktywistą, później, w latach 80-tych, organizatorem oraz jednym z ideologów ruchu. Sprawowałem funkcje sekretarza generalnego Trzeciej Drogi (Troisième Voie), Nowego Oporu (Nouvelle Résistance) i Jedności Radykalnej (Unité Radicale). w 2002 roku wstąpiłem w szeregi Frontu Narodowego i jestem działaczem partii na szczeblu lokalnym.

Jest Pan często określany jako wiodący reprezentant prądu narodowo-rewolucyjnego. Mógłby Pan przybliżyć ten ruch, jego historię i koncepcje?

Możemy przedstawić kilka definicji rewolucyjnego nacjonalizmu i każda będzie prawidłowa. Niewątpliwie jest to europejski odpowiednik ruchów narodowo-wyzwoleńczych w Trzecim Świecie, element większej politycznej koncepcji jaką jest rewolucja konserwatywna oraz prąd „centrowy” odrzucający podział na lewicę i prawicę, podkreślający ideologiczną jedność narodu. Z perspektywy historycznej wszystkie kraje Europy lub zasiedlone przez ludzi europejskiego pochodzenia, wykształciły w trakcie historii swój rodzimy rewolucyjny nacjonalizm np. JONS w Hiszpanii, peronizm w Argentynie, ruchy skupione wokół takich postaci jak Juenger, Strasser w Niemczech etc. W krajach pozaeuropejskich takie tendencje możemy zidentyfikować w naseryzmie lub baasizmie.

Kto Pana inspiruje?

Zawsze jest trudno wymienić kilka nazwisk i nic poza tym. Mając to na myśli, zdaję sobie sprawę, iż moje poglądy są wypadkową wielu lektur i spotkań, więc mogę przedstawić kilka osób, które wywarły na mnie fundamentalny wpływ. Są to na pewno: Alain de Benoist, Julius Evola i Rene Guenon, którzy dali mi pogląd na świat, Aleksander Dugin i Jean Thiriart, którzy nauczyli mnie geopolityki. Nie zapominam także o Francois Duprat, którego szlaki są moimi od blisko 40 lat.

Jaka jest Pańska opinia na temat Unii Europejskiej?

Wygląda na to, że Europa organizowana w Brukseli jest z każdym dniem coraz bardziej daleka od Europy naszych marzeń. Przez moment wierzyłem, iż europejska potęga może powstać z UE. To się jednak nie wydarzyło i zamiast silnej Europy mamy wspólny rynek, który jest miękki dla międzynarodowych korporacji i twardy dla zwykłych ludzi, a także geopolitycznie bezsilny, gdyż jest zbyt duży i podzielony. To nie jest już dłużej geopolityczna konstrukcja, ale zwykła ekonomiczna. W tym samym czasie, gdy się rozrasta, ta Europa jest dzielona na bazie nie narodowej, ale regionalnej i etnicznej. Naturalnie, obrona lokalnych tożsamości jest czymś ważnym i tu się zgadzamy, ale istnieje ryzyko prądu znoszącego, który ostatecznie prowadzi do landyzacji i osłabiania Europy. Na nieszczęście takie podejście jest częścią różnych grup tożsamościowych na poziomie europejskim. Ich Europa stu flag to Europa z setką Kosowów. To Europa w której zanika solidarność, gdzie do głosu dochodzą poglądy tak nienawistne i groteskowe jak pewnego lidera bretońskich tożsamościowców, który powiedział, iż w Bretanii nie ma dla niego różnicy między imigrantem z Afryki a francuskim imigrantem.

Pana wizja lepszego systemu społecznego i gospodarczego?

Ekonomicznie jestem keynsistą, zwolennikiem silnego państwa odgrywającego aktywną rolę w gospodarce. W pełni zgadzam się z tym, co nazywamy we Francji autorytarnym kolbertyzmem. Dla mnie ekonomiczny liberalizm jest złem absolutnym, z którego pochodzi wszystko to, co podminowuje nasze społeczeństwo.

Jak Pan ocenia Front Narodowy i jego szanse na dokonanie zmian we Francji?

Sadzę, iż francuski ruch narodowy jako całość stoi przed historyczną szansą. Ma nowego lidera, młodą, piękną i dynamiczną kobietę, która dobrze wypada w oczach opinii publicznej, a to wszystko w czasie, gdy prawica i liberalna lewica, które dominowały we francuskiej polityczne, znajdują się w kryzysie. Dla mnie jest koniecznym uczynienie wszystkiego, aby pomóc tej narodowej rewolucji, która miałaby także istotny wpływa na poziomie europejskim, dlatego dołączyłem do Frontu Narodowego i walczę o jego zwycięstwo.

Co Pan sądzi o islamie i właściwych relacjach Europy ze światem muzułmańskim?

W tej materii musimy wystrzegać się esencjalizmu oraz irracjonalnych reakcji. Jak inne wielkie religie, islam ma wiele odmian i należy wziąć to pod uwagę. Potępianie i traktowanie islamu jako jednej całości, jak czynią to niektórzy nacjonaliści i tożsamościowcy, jest po prostu głupie i warte dwucyfrowego IQ. Można przyjąć ujęcie tradycjonalistyczne, które bazuje na opozycji „dobrego” islamu w stosunku do „złego”, mianowicie szyityzmu i sufizmu przeciwko sunnizmowi i wahabizmowi. Takie podejście wybiega także poza tradycyjne spojrzenie, gdyż jest także efektywne przy analizie na poziomie polityki międzynarodowej, od kiedy szyici znajdują się po stronie ruchu oporu przeciwko globalizacji, a sunnici mają tendencje do „pójścia do łóżka” z Wujem Samem.

Mówiąc to, należy także pamiętać, iż Europa nie jest ziemią islamu, a muzułmanie są tylko późnymi przybyszami. Konkludując, dla mnie nie jest szokujące, iż mają swoje miejsca modlitw, cmentarze w wydzielonych rejonach. Ale w tym samym czasie, należy im przypominać, że żyją wśród nas i muszą dostosować się do naszych zwyczajów i norm – także tych dotyczących architektury, kuchni, ubioru – i nie zmuszać nas do czynienia wbrew tymże. Mogą się dostosować jeśli chcą, albo wrócić tam skąd przybyli i nie próbować czynić starań, żebyśmy to my dostosowali się do nich.

Jakie jest Pańskie zdanie na temat syjonizmu?

Myślę, iż powinniśmy jasno dokonać rozróżnienia pomiędzy dwoma sprawami: tymi, którzy praktykują żydowską religię oraz syjonizmem. Tym pierwszym należy zapewnić bezpieczeństwo i prawo do kultu. Jeśli chodzi o syjonizm, jego przywódcy, którzy chcą urzeczywistnić swoje fantazje, to potencjalne źródło regionalnych lub światowych konfliktów. Z jednej strony mamy do czynienia z nielegalnym, kolonialnym państwem, które nie ma odpowiednika w historii. Wygląda na to, iż musimy znaleźć polityczne rozwiązanie i najsensowniejszym jest jedno państwo, świeckie i demokratyczne na całym terytorium historycznej Palestyny.

Ale syjonizm to nie tylko Izrael. Aby zabezpieczyć jego istnienie, przywódcy syjonistyczni rozbudowali struktury wpływy w większości krajów. To niedopuszczalne. Nie można tolerować sekretnych działań obcego kraju na naszym terytorium, które mają wpłynąć na naszą politykę zagraniczną dla jego dobra. Nie można tolerować działań obywateli francuskich lub obywateli innych państw europejskich, którzy są bardziej związani z krajem, którego obywatelami nie są, niż z tym w którym mieszkają. Z tych powodów uważam, iż syjonizm musi być zwalczany w Europie.

Dodałbym tylko, iż w pojawił się ostatnio inny problem, jakim jest eurosyjonizm/narodowy syjonizm, czyli podkreślanie interesów Izraela przez część ruchów narodowych w Europie. Mamy z tym do czynienia w przypadku belgijskiego Vlaams Belang, francuskiego Bloc Identitaire, Geerta Wildersa w Holandii etc. Ich miłość do Izraela jest jednak elementem czegoś większego: stali się oni – jeśli nie byli tak jak Wilders od początku – eksponentami ultraliberalizmu, neokonserwatyzmu, zachodniactwa etc. i teraz reprezentują pozycje przeciwstawne naszym. Więc muszą być potępiani i zwalczani jakby byli naszymi wrogami.

Pańskie rady dla nas?

Czytajcie i tłumaczcie na swój język naszych wielkich pisarzy i teoretyków NR. Rozbudowujcie wasze powiązania międzynarodowe, gdyż jest to przydatne w przepływie idei. Z teoretycznego punktu widzenia, powinniście traktować jak plagę tych, którzy chcą z was uczynić najemników reakcji, prawicy, syjonizmu i tzw. Zachodu. Musimy odrzucać wszystkich, którzy chcieliby akceptować ideologie bez konsekwencji lub rygoru, a także tych, którzy mylą politykę z nostalgią, a aktywizm z balem maskowym. Na koniec, nie mylcie wroga. Jedynym prawdziwym jest liberalizm, z niego wszystko pochodzi.

Tłumaczenie dla portalu Nacjonalista.pl: Wojciech Trojanowski

Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji.

Retour en haut